sobota, 13 września 2014

Robi maso i niekończące się pomysły na dynię...

Ależ one piękne...


...a ilość przepisów z wykorzystaniem jesiennej demonicznej dyni jest chyba niekończąca się - u mnie były już ciastka, keks, pasta do chleba i makaronu, ostra, gęsta zupa...

Tymczasem miałam okazję spróbować dwa bardzo ciekawe, oczywiście wegańskie produkty...oba pyszne:)

Pierwszy to czeski wynalazek imitujący mięso (właściwie jest to po prostu roślinny produkt białkowy dla wegan i wegetarian, ja też nie wiem po co kupować mięso-nie mięso albo najgorsze - wegańskiego indyka w całości!) o nazwie Robi, dorwany w czeskim Globusie (jaką tam mają vegan-lodówkę świetnie zaopatrzoną!) na promocji - przyznam się, że dlatego właśnie go kupiłam bo nie miałam pojęcia cóż to jest - wygląda jak nieciekawy glut, a w normalnej cenie kosztuje 80 koron. Cóż wygląda kiepsko ale jest bardzo smaczny, zwłaszcza po podsmażeniu i dodaniu przypraw - trafił najpierw do makaronu, potem do sałatki. Mojemu lubemu smakował bardziej niż podsmażone i wykorzystane podobnie tofu, choć ja jednak wolę moje ukochane tofu (zaraz po tempehu- tu panuje  u nas zgodność).

Tak wygląda ROBI (występuje w różnych jego formach - nudlicky, platky...):


A tak makaron z pokrojonym i posmażonym Robim:P


Drugie vege odkrycie to kupny hummus z imbirem, ekologiczny firmy BIO VERDE pysznyyy!
To udanej soboty życzę!

3 komentarze:

  1. Czechy to chyba raj dla wegan?:) Dynia rządzi!

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę, nie znałam Robiego! Jestem bardzo ciekawa jak smakuje. Poszukam u siebie. A jeśli chodzi o dynię, to stawiam na zupę krem. <3

    Całuję,
    O

    OdpowiedzUsuń